Lepiły dzieci śniegowego bałwana ale ciągle głowa nie pasowała. To była za duża, to była za mała, a w końcu zawsze spadała.
A kiedy już się trzymała, to znowu marchewka, co nos udawała nie pasowała.
A potem węgielki co miały być oczkami okazał się, że jest każdy inny. Jeden był za duży a drugi za mały. A na koniec buzia z buraka była też coś nie taka.
Martwiły się dzieci, że ten bałwanek z tego wszystkiego się rozchoruje, więc założyły mu szalik, były pewne, że jak będzie mu cieplej to się lepiej poczuje.
Do kompletu dostał bałwanek wiaderko z piaskownicy na głowę i wreszcie zimowe dzieło było gotowe.
