W mieście S. na ul. Kopernika spacerowała pewna pani w słomkowym kapeluszu w rzemykowych bucikach.
Patrzyła w górę, chmurki liczyła, szukała wróżby w nich, która by jej osoby dotyczyła. Czy czeka ją coś miłego, albo czy spotka kogoś przystojnego?
Tak się głęboko zamyśliła… i pewnie dopięła by swego, gdyby na swej drodze nie spotkała - słupa telefonicznego.
W ostatniej chwili chciała go ominąć, ale się nie dało, słomkowy kapelusz spadł, a w oczach tysiąc gwiazd się pokazało.
Jaki morał z tego wynika? Chodź zawsze twardo po ziemi I to z otwartymi oczami, bo możemy się zdziwić i nasi najbliżsi razem z nami!
