Jestem szczęśliwa, zdrowa i na podbój świata gotowa. Na przekór wszystkiemu, jestem pełnoletnia, osiemnaście lat mam skończone i mogę sama decydować, czy chcę pracować, czy balować.
Nikt mi tego nie zabroni , mogę nawet tańczyć na stole , a na pytanie dlaczego
- po prostu tak wolę! Może to nie humanitarne i estetyczne , ale za to fantastyczne. Wierzcie mi na słowo, ręczę za to głową, Sam fakt, że nie jestem przykuta do łóżka, mogę sobie zrobić herbatę, uśmiechnąć się do świata, sprawia, że jestem szczęśliwa.
Czy to dużo, czy to mało, byłoby dobrze, gdyby tak zostało. Na Giewont się nie wybieram, chyba, że mnie zawiozą, a gdyby tak było.. spojrzę na kraj szeroki, na lasy, łąki i pola. Będzie mi się wydawać, że zewsząd coś mnie woła, przywołuje i przyciąga .To kraj ojczysty, ziemia umiłowana, przez Boga od wieków nam dana.
Mamy pracować, ale mamy też wypoczywać, widzieć, podziwiać świat dookoła. Cieszyć się tym co w zasięgu ręki mamy, co cenimy i kochamy. Cieszmy się z tego, że żyjemy, że obok siebie dzieci mamy, razem czas spędzamy, może czasem się posprzeczamy, ale w końcu zawsze wspólny język mamy.
Na parapecie okna usiadł wróbelek i z zakłopotaniem główką kręci, bo ma przecież w pamięci, że my fruwać nie potrafimy i dziwi się jak można być takim gapą i nie potrafić robić takich prostych rzeczy. O tym samym sroczka skrzeczy, ale my mówimy, że to nie ma nic do rzeczy.
Więc się cieszmy z tego co mamy i za bardzo się nie wydziwiamy.
